Przedmiot

            To, co wyróżnia rzeźbę współczesną od rzeźby epok historycznych, nawet nie tak dawnych – to jej stosunek do przedmiotu. Kiedyś, niezależnie od ukierunkowań stylu, artysta starał się pokazać postać ludzką czy zwierzęcą. Starał się ją odtworzyć usilnie i skrupulatnie. Wyobrażenie postaci było celem najwyższym. Tak dalece, że stopień upodobnienia był nieraz równoznaczny z doskonałością dzieła.

Czy to będą okresy prymitywne – kiedy przeszkodą była nieudolność techniczna i opór materiału, czy epoki schyłkowe przygniecione nadmiarem sprawności – postać ludzka wypływa w nich stale jako przedmiot odtworzony. Nawet wówczas, gdy grecki kanon doszukiwał się w proporcjach ludzkiego ciała porządku świata, gdy barok ruchliwością światłocienia stwarzał migotliwą atmosferę zmienności, nawet wówczas – celem pracy rzeźbiarza było ukazanie człowieka. Człowieka – przedmiotu wyrzeźbionego. I poprzez postać ludzką ukazanie jakichkolwiek szerszych idei. Cel ten był zgodny z ogólnym antropocentryzmem filozofii i kultury europejskiej. Dosłowność konkretu była zarazem bliskością życia. Postać człowieka była uważana za centralny punkt natury i tym samym centralny punkt sztuki. W ten sposób dzieło było organicznie związane z życiem i tożsame z czasem, jaki je tworzył.

            Dzisiaj – wyrzeźbić podobiznę przedmiotu – nie jest celem ni zadaniem. Nie jest też przyjemnością, ni satysfakcją dla artysty, odtworzyć przedmiot już  istniejący w naturze. Natomiast znaleźć panujący w nim porządek, poprzez przedmiot ukazać porządek ogólny, kosmiczny – to zadanie wzniosłe i porywające. Postać (przedmiot) stała się pretekstem, a nie celem. Jako pretekst do ukazania zagadnień ogólnych uległa deformacjom, odkształceniom – dotąd niespotykanym. Zeszła gdzieś w podtekst dzieła, stała się tylko przekaźnikiem założeń ogólnych, znakiem wizualnym, w którym kryje się właściwe wyznanie artysty. Rzeźba współczesna nie rzeźbi ludzi – rzeźba współczesna mówi o ludziach.

To, co stało się na początku XX w., zburzyło dotychczasowy porządek rzeczy. Zmiana ta nastąpiła nie poprzez ewolucję formy, ale przez aprioryczne założenia intelektualne. Artysta dziś nie doszukuje się formy drogą długich prób. Artysta wie. Praca umysłu wyprzedziła doświadczenia warsztatu. Wyprzedziła tak dalece, że wyeliminowała całe okresy dojrzewania, skoro ich rezultat istnieje już w założeniu. I na tej wiedzy artysta buduje dopiero ewolucję formy. Zubożała zmysłowość sztuki, a wzrosło jej pojęcie.

Konceptualizm uważał, że nie trzeba tworzyć nowych dzieł – wystarczy powiedzieć o co chodzi. Zaginęła w ten sposób cała sfera dotyku, zmysłu, odczucia. Wysunęło się na plan pierwszy pojmowanie. Postać widziana – a w rzeźbie przedmiotem jest głównie postać ludzka – stała się pretekstem dla treści i założeń przekraczających jej cielesne wymiary. Postać zastąpił znak plastyczny – znak pomyślany i skonstruowany przez artystę. W ten sposób dzieło rzeźbiarskie – by osiągnąć swój stopień ekspresji – nie imituje przedmiotu naturalnego, lecz samo staje się niezależnym przedmiotem artystycznym czy może przedmiotem magicznym, żyjącym zawartą w nim siłą przekazu i jednoczącym widza z nieograniczoną przestrzenią.

I tak prostą drogą doszliśmy do form abstrakcyjnych. Abstrakcjonizm – cokolwiek byśmy o nim sądzili – był koniecznością w ewolucji sztuki współczesnej. Łatwość powtarzania dzieł abstrakcyjnych, ich nagła mnogość – zdezorientowały i artystów, i widzów. Ale prace płytkie i chybione, nie stanowią o wartości tego kierunku. Abstrakcjonizm przestawił myśl plastyczną na nowe tory. I na tym polega jego zasługa. Jak to się wyraża w pracy poszczególnych artystów – to już nowe, odrębne zagadnienie.

Abstrakcjonizacja jest cechą szczególną sztuki XX w. Dawna dosłowność konkretu była zarazem bliskością życia, obecnością natury w tworze ludzkim. Dzieło było organicznie, dotykalnie związane z życiem. Dziś rzeźbiarz stanął wobec – zdawałoby się – niezliczonych możliwości, ale zarazem wobec nieuniknionej dyscypliny formy. Nie wystarczy wygiąć kawałek blachy, z grubsza ociosać pień drzewa czy złączyć kilka złomów kamienia. Trzeba to usprawiedliwić świadomością tworzenia. Rozumiem przez to – nie tyle kontrolę rozumową, co wewnętrzne przeświadczenie o celowości działania – wizję dzieła oglądaną „okiem wewnętrznym”. Dopiero widząc, czego się chce od siebie, można posłużyć się formą nawet najbardziej zaskakującą i skrótową. W ten sposób praca rzeźbiarza staje się polem wyjątkowej koncentracji i wysiłku wszystkich władz fizycznych i duchowych. Nie można jednak świadomej decyzji zastąpić nawet najbardziej efektownym przypadkiem. Powstaje bowiem wówczas „estetyczny bełkot”. Na miejsce natury nie wchodzi myśl twórcza, lecz przypadek,  epatujący zewnętrzną „ładnością”. Takie dzieło nie odtwarza natury, a samo staje się tylko przedmiotem estetycznym, pozbawionym artystycznej emanacji.

Na stosunku do przedmiotu zaczyna się pomyłka socrealizmu. W obawie przed utratą więzi z naturą, zmuszał on artystów do odtwarzania przedmiotów, nie doszukując się w nich żadnej interpretacji rzeczywistości. A czyż sztuka nie jest ciągłą interpretacją świata? Odkrywaniem go stale na nowo, przez każde, kolejne pokolenie?

Obok naśladowania przedmiotu naturalnego, dzieło sztuki rzeźbiarskiej samo staje się nowym przedmiotem „pozanaturalnym”. I trzeba powiedzieć, że zamiast doszukiwać się podobieństwa do ludzkich gestów czy kształtów (osławiony „wyraz twarzy”), pierwszym wrażeniem widza powinno być odebranie tego nowego przedmiotu, jakim jest utwór rzeźbiarski. Jego piękna, ostrości lub spokoju. Delektowanie się finezją szczegółów, bogactwem materii, rozmachem kompozycji. Te wartości wiodą nas z wolna ku odczytaniu wyrazu, treści, tematu. Jest to cienka linia graniczna, między fizycznością i przekazem – między materią i duchem.

Jeśli tendencja skrótu idzie zbyt daleko, jeśli zatrzyma się dopiero na wyprowadzeniu linii prostej czy sterylnej bryły geometrycznej – to zmysłowe działanie rzeźby ginie, a rozumowe rozszyfrowanie założeń i celów autora wymyka się już z gatunku doznań artystycznych. Abstrakcja w rzeźbie jest sprawą trudną i poważną. Jest drogą ku nowym, nieznanym obszarom, ale może też stać się banałem.

Zależy kto się nią posługuje.

B.B.S. 1980

 

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *