Papierosa zjod, bułkę wypolił, a krów nie pognał!

Wbrew pozorom, rzecz nie traktuje o przypadku pastucha, który nie wywiązał się z zawartej umowy, choć wykazuje pokrewne cechy i analogie. Dotyczy udziału Centrum Rzeźby Polskiej z Orońska, w ratowaniu spuścizny artystycznej po rzeźbiarzach Strynkiewiczach.

Późną jesienią 1998 roku, przedstawiciele Spółdzielni Mieszkaniowej „Mokotów”, stracili już cierpliwość w oczekiwaniu na opróżnienie dwu, połączonych spółdzielczych lokali (w budynku Osiedla „Dąbrowskiego”), z których powstała niegdyś warszawska pracownia rzeźbiarska Strynkiewiczów. Mimo trwającej wciąż jeszcze sprawy spadkowej, zechcieli je niezwłocznie opróżnić i włączyć do użytkowego obrotu. Zgodnie z treścią załączonego „Protokołu”, potwierdzili też przyjęcie „w celu opieki” wyszczególniony poniżej zestaw przedmiotów, umeblowania i wyposażenia pracowni. Nie sprecyzowano ani pojęcia: „opieki”, ani jej zasad czy ograniczających warunków. Faktem jest, że było to nieformalne i przemilczane uszczuplenie masy spadkowej, w postępowaniu spadkowym, co było możliwe wobec braku inwentarza spadku. Do zasobów Orońska trafiło wówczas również 95 rzeźb Franciszka Strynkiewicza (wg wykazu, którego tu nie załączam) i jedna praca Barbary Bieniulis Strynkiewiczowej („Trzy kobiety na trawie”).

Jakie i czyje były kryteria weryfikacji „zaopiekowanych” rzeźb, przy ich selekcji i „ewakuacji” z parku oraz z mogielnickiej pracowni? W ustnej relacji prof. Andrzeja Bieńkowskiego, prace Barbary Bieniulis miały trafić do Muzeum Narodowego w Kielcach, czego nie potwierdziła jednak niedawna, złożona tam wizyta przedstawicieli „MOGAR”. Ze skali późniejszego „szabru” w Mogielnicy, wynika mimowolne domniemanie, iż ochrona bądź też „opieka”, przysługiwała tylko rzeźbom Franciszka Strynkiewicza. Czy całą ich resztę uznano za „gliniane skorupy”, a zatem: ignorancja plastyczna naszego społeczeństwa sięga jeszcze głębiej, niż dotąd przypuszczałem?

Rozliczne kontakty z „Orońskiem” (także bezpośrednie, poczynając od p. dyr. Mariusza Knorowskiego) zaczęły się w 2006 r., w związku z zebraniem założycielskim planowanego wówczas Stowarzyszenia „MOGAR”. Korespondencja pocztowa, bezpośrednie rozmowy w Orońsku i kontakty – w wykonaniu zaangażowanych do sprawy adwokatów – trwają do dziś. Nieskuteczną okazała się nawet próba ograniczenia wymiaru roszczenia do zwrotu tylko 20 wskazanych rzeźb. Dotychczasowym plonem pertraktacji roszczeniowych są cztery – fizycznie odzyskane i już eksponowane w Mogielnicy – rzeźby Franciszka Strynkiewicza.

Sytuacja prawna nie jest prosta, ale najwyraźniej brak jest też woli dobrowolnego uregulowania sprawy. Pomijając kwestię własnościową – chodzi przecież tylko o miejsce eksponowania przedmiotowych rzeźb, w sytuacji kiedy dotąd leżą one zamknięte w magazynie! Mimo wielu okazji, przy sposobności kolejnych kontaktów, nikt ze strony „Orońska” nie „zająknął się” też nawet, na temat wyposażenia pracowni, przyjętego niegdyś „w celu opieki”!

Wygląda na to, że koniecznością będzie rozstrzygnięcie sądowe, a to – w dzisiejszych realiach naszego sądownictwa – zapewne potrwa… Z drugiej zaś strony – trwa budowa pawilonu ekspozycyjnego, który pomieści odzyskane ruchomości.

(G. Z.)

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *