Kanon, styl, konwencja

            Te trzy pojęcia pojawiają się w sztuce różnych epok. Pojawiają się czasem równolegle, a niekiedy wymiennie. Jeżeli stylem nazywamy utrzymywanie się pewnych zasad w dłuższym okresie czasu, to kanon – będzie zbiorem tychże zasad, świadomie zebranych i skodyfikowanych.  Z kolei konwencja – przystosowaniem do tychże zasad na prawach „dobrowolnego bezwładu”. Konwencja jest stosowaniem zespołu norm, przyjętych i zaaprobowanych, a odpowiadających potrzebom czasu. Jest to wyraz rezygnacji z własnych poszukiwań artystycznych rzeźbiarza i jego dobrowolne nagięcie się do form już wypracowanych – skończonych, dojrzałych i zweryfikowanych. Powstały bowiem drogą „szlifowania i docierania” przez wielu artystów,  częstokroć przez wiele pokoleń.

            Przy braku oporu ze strony formy, dzieła konwencjonalne powstają „szeroką ławą”. To mnogość dzieł  konwencjonalnych utrwala style. Takich dzieł jest zawsze najwięcej. Kanon jest jakby mozolnym wspinaniem się wzwyż, szukaniem drogi, określeniem siebie – konwencja, to spokojne podążanie już przetartym śladem. Razem tworzą styl. Każdy styl opierał się na kanonie  i na konwencji form, która jest swego rodzaju szyfrem porozumienia. Jest kluczem ujawniającym dążenia i potrzeby epoki, jakie z zasad kanonu pozostały na trwałe. Przedstawiciele społeczności najlepiej czują się wśród sztuki konwencjonalnej – już raz zaakceptowanej.

            Kanon jest wspólnym trudem myślicieli, przywódców i artystów. Budują go epoki na miarę swoich potrzeb. Ideał logiki i jasności był równie bliski rzeźbiarzom starożytnej Grecji, jak jej filozofom, kupcom i żołnierzom. Mistyczny letarg gotyckich madonn, jest odbiciem zachwycenia światem niebiańskim u ludzi średniowiecza. Michał Anioł nie mógł narodzić się w innej epoce. Zachłanna intensywność doznań była wspólna ludziom jego czasu. Jego genialne oko i ręka pozwoliły wyrazić ją w sposób tak namiętny i pełny.

            Kanon dyktuje styl, ale konwencja go utrwala. Przyjęło się traktować dzieła konwencjonalne, jako sztukę drugiej kategorii – niejako coś gorszego. Każdy styl opierał się na powielaniu wypracowanego kanonu form, czyli na konwencji. W ten sposób konwencja staje się  utrwalonym porozumieniem, między sztuką a społecznością – jakby zakodowanym szyfrem, ułatwiającym wzajemny kontakt. Artysta konwencjonalny akceptuje zatem wolę i gusta zbiorowości odbiorców sztuki, którzy darzą go za to aplauzem. Prawdą jest jednak, że konwencja prowadzi do skostnienia. Twórczość, która nie ma już nic do przekazania, niczego nie określa – staje się schematem. Zamiast ukazywania nowych treści – zachowuje tylko sposób wypowiedzi. Zamiast stylu – stylistykę.

            Indywidualizm XX w. przekreślił kanon i konwencję. Odtąd powstają „kierunki”, nie „style”. Niewielu artystów stać na tworzenie zasad, nikt nie chce uchodzić za naśladowcę. Gorączkowość samodzielnych i niezależnych poszukiwań, zaprzecza zbiorowej umowie. Jako środowisko jesteśmy dziś tłumem jednostek – nie jesteśmy całością. Każdy artysta zaczyna od zera z trwogą, by malować czy rzeźbić tak, jak jeszcze nikt przed nim. Wysiłek w sferze zabiegów formalnych jest tak duży, że paraliżuje wszelkie szersze odbieranie świata. W imię kogo i czego występuje współczesny artysta? Tylko w imię samego siebie…

(B. B. S.) 1984

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *