-
Stary, ale jary!
Po raz pierwszy „starym” zostałem tuż po trzydziestce – gdy zostałem ojcem. Jakoś tak – po 40-tce – usłyszałem, że „mam już z górki”, bo jestem „wapniakiem”. Ale też pomyślałem sobie: „Własciwie, to nic się nie zmieniło, bo ten w lustrze, to nadal ja!” Potem – co najmniej przez dekadę – byłem „zgredem” i życie toczyło się wartko dalej, bez większych przeszkód. Gdy nagle dotarło do mnie porażające, czyje stwirdzenie, że: „Po kopie – to po chłopie!”. I – mimo tego żyć trzeba było dalej – możliwie w harmonii z bliźnimi i naturą. Nawet jeśli: „już szron na głowie, już nie to zdrowie…”, siły też nie takie i pamięć niekiedy zawodzi! Zwolna człowiek staje się wybrakowany i „porąbany”! Bo jak okreslić faceta, który pyta „wirtualną chmurę”: „Która to godzina?”, patrzy na ścienny termometr i sam sobie odpowiada: „12 cm”! Niedawno nastawiłem do podgrzania wodę (by przepłukać skarpety) i… zapomniałem! Woda się wygotowała, a garnek tak się rozgrzał na gazie, że mi potem przez pół godziny ogrzewał alkowę! (Dobry gospodarz pożytkuje także „ciepło odpadowe”!).
Pociechę przynosi mi świadomość, że – gdyby wiek i siła były najważniejsze – to na prezydenta Stanów Zjednoczonych nie wybieraliby ani Joe Bidena, ani Donalda Trumpa, tylko… podnośnik hydrauliczny! Obaj przekroczyli już przecież „80-kę”, a papież Franciszek to już nawet dochodzi „90-ki”! Cóż mam więc robić po mizernej „70-ce”, kiedy to awansowałem do „elity starych”, czyli do „dziadersów!” (a przy tym – wielce pożądanego, dla przedstawicieli władz, czynnika populacji wyborczego elektoratu!). Starzeć się – to jedyny sposób, by długo żyć! „Ty żyj nie długo, tylko dobrze!” – poprawiłby mnie zaraz prof. Strynkiewicz – bo to jest bardzo względne”. Pamiętam, jak snuł kiedyś wspomnienia: „Gadaliśmy o czymś z Xawerym Dunikowskim, który już wtedy przekroczył osiemdziesiątkę i on nagle mnie pyta: „ A gdzie jest ten chłopak, co tu się kręcił? – Jak się okazało, chodziło mu o Jana Cybisa, który miał już przecież wówczas „na karku siódmy krzyżyk”!
Stworzono nas z białka zwierzęcgo, czyli materiału o ograniczonej wytrzymałości i trwałości (widać jednak nie glina była akurat pod ręką Stwórcy!). Chcąc nie chcąc – materiał ów się teraz zużywa i wyciera. Proces ów przyspieszają podobno nazbyt częste ablucje – w duchu stwierdzenia: „Częste mycie skraca życie”. Cytując z felietou Tomasza Olbratowskiego (z RMF FM): „Skóra się ściera i człowiek umiera!”. Najpóźniej po 120 latach. Dłużej żył tylko Mojżesz i niejaka Jeanne Louise Calment! Nie sądzę, żebym i ja, ale coś tam jeszcze zaliczę!
Dzisiaj żyję już po raz drugi. Licząc od niefortunnego zajścia i mego niedoszego zejścia, na mogielnickim cmentarzu. Usilnie zmagałem się tam z paraliżującym bezdechem i ustawaniem pracy serca (a przyczyną był niefortunny upadek i dotkliwy uraz pleców, w bliskim sąsiedztwie kręgosłupa – w bezpośredniej kolizji z ościennym nagrobkiem!). Ale przemogłem się (w tym i niemożność oddychania), po czym żyję nadal! Do rekordu Strynkiewicza brakuje mi jeszcze ze trzy dychy! I czym to wypełnić? Uznałem, że rewitalizacją ekspozycji „MOGAR”, ale czy tylko? Moi bliscy są daleko, moją drugą żoną – od z górą 40 lat! – jest… Mogielnica. Cóż więc mi pozostaje? Będę budował (gdyż jest to „moja radość tworzenia”) i – jako ex-pismak – będę „truł” bliźnim, żeby zasłużyć na pamięć i zostać dobrze zapamiętanym…Mamświadomość wszystkich mych, naturalnych ułomności. Choć „niezdolny do pracy zespołowej” – w miarę pomyślnie – werbuję „kolaborantów”, gdy nie daję z czymś rady sam. Ale – w odróżnieniu od naszej Gminy – radę mam! By cdn. – czyli: ciąg dalszy nastąpił!…
(G.Z.)
Dodaj komentarz