Ze wspomnień Strynkiewicza…

Luźne kartki starczego pisma, „drżącą ręką” – właściwie przypadkowy wybór fragmentów życiowych wspomnień, które nigdy nie zyskały charakteru koncepcyjnej całości. Nie dokończone, rozpoczynane ledwie wątki tematyczne (brak konsekwentnej ich kontynuacji), przypisywanie sobie nie uznanych przez otoczenie społeczne zasług, uporczywe – w nieoczekiwanych kontekstach – powracanie do tematu mogielnickiej ekspozycji…

Zachowanych notatek nie potrafię w pełni racjonalnie uporządkować, bo skoro nie uczynił tego „za życia i dobrej pamięci” sam Profesor… Z późniejszych sprostowań i uściśleń Jego (nie żyjącej już także) córki – Barbary Strynkiewicz Żurowskiej – wynika też zasadność „ostrożności” (może istotnie nie wszystko jest tu „bez zarzutu”?). Z jeszcze innej jednak strony – uznałem, że wspomnienia Strynkiewicza mogą mieć swoją wartość dla znawców tematyki którą podejmował, ale także dla wszystkich innych zainteresowanych, jako obraz Jego czasów, które już nie wrócą, zatem świadectwo minionej epoki… Tak właśnie widzianej i zapamiętanej – nawet z tymi, widocznymi zakłóceniami pamięci… Bo nie ma racji córka – p. Barbara Strynkiewicz Żurowska – przypuszczając, iż ojciec nie pisał wspomnień, gdyż chciał się tłumaczyć ze swego pierwszego małżeństwa… Sędziwy Profesor zbyt późno przystąpił do spisywania wspomnień… Musiał być do końca optymistą…

To, co znalazłem, będę więc sukcesywnie, w kolejnych w odcinkach, umieszczać na łamach prof. Franciszka Strynkiewicza. A może też jakiś inny entuzjasta – bardziej kompetentny merytorycznie i warsztatowo ode mnie – potrafi kiedyś, wraz z fachowym komentarzem, wydobyć z tego zasobu coś więcej?…

(G. Z.)

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *