Kiedy w 1963 r. po raz pierwszy otworzyliśmy nasz ogród dla widzów – właściwie nie był on jeszcze ogrodem. Rozplanowanie było niezdecydowane, drzewa małe, ledwie się rysujące, dalekie jeszcze do swego właściwego pokroju, a zabudowania surowe, nie ‘przygarnięte” przez młodziutką zieleń. Inna całość istniała tylko w naszej wyobraźni. Otwierały się przed nami nieprzewidziane możliwości i konfrontacje. Podjęcie tego porywającego przedsięwzięcia było raczej wynikiem podświadomych prób, niż z góry założonego planu. Warszawska pracownia, pomieszczenie wtłoczone w wielo-mieszkaniową zabudowę i krótkotrwałe, miejskie wystawy, nie dawały ani okazji do eksperymentów, ani klimatu do głębszych dociekań. Poszukiwanie swojego miejsca, swojej formy, może dokonywać się tylko w całkowitej swobodzie – oznacza to: nieskrępowany czas pracy, osobiście dobrane tematy, możność wielokrotnych przymiarek. To wszystko jest początkiem drogi. Bo też tak widzieliśmy naszą decyzję podjęcia, w „wiejskim pustkowiu”, pracy zakrojonej na wiele lat, pochłaniającej siły, czas i fundusze. Widocznie było w tym wiele racji, skoro dziś – po 33 latach (od 1957 r. – przyp. red.) – gotowi jesteśmy pracować dalej, a wyniki są naszą zapłatą.
W czasie, kiedy podjęliśmy naszą mogielnicką przygodę, Franciszek był już zbyt uformowanym rzeźbiarzem, by móc radykalnie zmienić swój sposób artystycznego obrazowania. Nie było zresztą takiej potrzeby. Jego zdecydowane masy doskonale się poczuły w wolnej przestrzeni. Pozostał nadal wśród postaci i faktów naszej historii i legendy narodowej. To „Grunwald”, „Polonia Victrix”, „Żywa Barykada”, portrety-kompozycje związane z Kopernikiem, Mickiewiczem, Słowackim i Chopinem. Ale powrót do rodzimego pejzażu, do źródeł pochodzenia, zaowocował w jego twórczości nowym, obszernym cyklem ceramik, o przekornej nucie swojskości, budowanych jak ludowe garnki. To różne „Dziewanny”, „Żywce”, „Trójdzieżki” itp. Wreszcie bliskie obcowanie z szerokim, wieloplanowym krajobrazem, z rodzimą materią, ujawniło przed nim surowe piękno i swoistą wymowę przypadków: sękatego pnia czy kamiennych łanów, którymi świadomie akcentuje takie kompozycje, jak: „Akt Tragiczny”, „Demeter” czy „Żywa Barykada”.
Jak na tym tle wygląda mój warsztat rzeźbiarski? Mogielnica stanęła niemal u początku mojej samodzielnej pracy. Wyniesione z Akademii swobodne poruszanie się w anatomii ludzkiej, to dopiero punkt wyjścia dla jakiejkolwiek kompozycji. Zostaje nadal otwarte pytanie: jak budować bryłę, by osiągnąć maksimum wymowy? I tu naturalnie naświetlona przestrzeń, sama zmusza do rozwiązań lapidarnych, skrótowych, zwartych. Bryła – jak kolor w malarstwie – staje się zasadniczym elementem widzenia. Tak chętnie opiewany „wyraz twarzy”, jest dodatkiem nieistotnym, po prostu niezauważalnym. Natomiast bryła ujawnia swoją naturalną ekspresję.
W połączeniu z moim zamiłowaniem do myślenia, do zainteresowania – raczej zjawiskami, niż konkretami – wynikła skłonność do koncepcji abstrakcyjnych, nawet gdy zawierają jakiś ślad kształtów ludzkich. Stąd i tematyka moich prac – pozornie oderwana – krąży jednak koło istoty zajmujących mnie spostrzeżeń: płynność form, ruchu jako podstawa świata, człowieka wplecionego w powszechny rytm życia. Na tej kanwie powstały m. in.: „Postacie kinetyczne”, „Metamorfozy”, „Lotna”, „Biosfera-czasze” i wreszcie „Imago Mundi”, która jest mi najbliższa. Przez ostatnie cztery lata pracuję nad obszernym cyklem ceramicznym: „Tamten Świat”, zawieszonym gdzieś między niebem a ziemią. O tym, czy mi się udaje natchnąć te kompozycje tym, co czuję – muszą powiedzieć inni…
Oboje z Franciszkiem zauważyliśmy, że praca w terenie, to nie to, co model i kawalet w pracowni. Rzeźbi się właściwie stale i wszystkimi swoimi działaniami: łańcuchem spostrzeżeń, przymiarek i poprawek, poprzez wybór i każdą decyzję. Jak powiada często Franciszek: „Moja pracownia kończy się na horyzoncie”. W tych warunkach praca rzeźbiarza, jego zadania społeczne, nabierają nowych wymiarów. To, co na początku było przeczuciem, dziś jest przekonaniem, potwierdzonym latami prób i doświadczeń. Dziś już nie do przyjęcia jest dla nas dzieło rzeźbiarskie wyizolowane z otoczenia, umieszczone w sztucznie wypreparowanej przestrzeni sal wystawowych. Nauczyliśmy się cenić klimat otoczenia. Roślinność jest jak akompaniament w muzyce, naprowadza na właściwe widzenie dzieła, akcentuje jego rytm i wyraz, wzmacnia i poszerza jego odbiór. To wielka różnica umieścić rzeźbę nisko, wprost na gruncie, czy też na wzniesieniu. Dać jej oparcie w zieleni, jako tło – czy też umieścić swobodnie widoczną, ze znacznej odległości. Pozwolić jej wejść w cień, zmiękczyć ją półmrokiem czy też wyostrzyć pełnym, słonecznym światłem. A do tego zmienność godzin dnia, pór roku, nieba pochmurnego czy pełnego blasku. W tak zmiennych warunkach sama forma zdaje się umykać, płynąć i mienić się. Wtedy i odbiór dzieł jest zmienny. Ich wyraz, nastrój – falują, pulsują – jak w żywym organizmie. I w końcu nie wiadomo, gdzie jest przyczyna, a gdzie skutek? Czy to rzeźby decydują o urodzie roślin, czy też zieleń – od drzew po trawniki – wspomaga ekspresję sztuki? A dziś zieleń jest w swej pełnej krasie i zróżnicowaniu, w wielkości, kolorze w zagęszczeniu czy też otwartych połaciach. Cały zielony teren tworzy z rzeźbami nierozerwalną jedność. A roślinność rok po roku się zmienia. Jedne gatunki się rozrastają, inne trzeba usuwać. Jednoroczne rabaty kwitną coraz to nowymi kolorami. Powstają zagęszczone półcienie, to znów słoneczne polany. Rok po roku powstają nowe koncepcje rzeźbiarskie. Gdyby ich nie było – zostałaby tylko „zabawa w ogródek”, a przecież dla rzeźby ta cała oprawa!
Rzeźba wyłoniła się nam, nie jako przenośny eksponat, lecz jako impuls, stwarzający swoisty klimat życia, pomagający zrozumieć ten świat. Przez lata pracy w Mogielnicy, nauczyliśmy się, że rzeźby się nie ogląda – z rzeźbą się przebywa. Odbiera się ją nie tylko okiem, lecz całym ciałem. Rzeźba jest w nas, a nasz ogród – to rzeźby oprawa! To nasze odczucie potwierdza wiele osób, rok po roku odwiedzających nasz ogród – pracownię. Oto garść cytatów z naszej Księgi Pamiątkowej:
„Pejzaż wokół Państwa domu, tworzy bezpieczną zasadzkę. Ale w końcu okazuje się, że natura jedynie prawdziwie nas przyjmuje i chroni. I stąd to życie rzeźb, które są kamiennym – znaczy prawdziwym – życia ludzkiego przedłużeniem. To wielka i piękna postawa: nie uznawać bariery między człowiekiem a przestrzenią. To szeroko rozlegająca się całość!”
Zbigniew Jerzyna, poeta, 1965
„Wyjeżdżam pełen uznania i wdzięczności, z nadzieją rychłego powrotu”.
Juliusz Starzyński, 1970
„Moim Drogim: Barbarze i Profesorowi – dziękuję za piękną lekcję przywracającą i umacniającą za każdym z nas – sens naszego działania”
B. Zbrożyna, rzeźbiarz, 1971
„Widziałem początek. To, co zobaczyłem obecnie – to już wielkie osiągnięcie życiowe. Przyjemnie, że to moi przyjaciele”.
Karol Gulina, przedsiębiorca, 1972
„Każdy przyjazd tutaj, to jeden z niewielu pięknych dni – tych, do których wracam myślą”
Wojciech Skrodzki, dziennikarz, 1973
„To sierpniowe popołudnie jest, jak z najpiękniejszych snów. Droga, ogród, rzeźby – kawał tutejszego życia inspiruje własne, w jego ostatnim odcinku. Czy mnie jeszcze wyrosną gdzieś takie drzewa , i czy pomogą coś stworzyć?…”
xxx , 1975
„Wielkie wrażenie zrobiło na nas to wspaniałe marzenie, wtopione w krajobraz, w przestrzenie zieleni małej i większej skali, kameralne zakątki, wzajemnie się uzupełniające, kształt i barwa rzeźby z zielonym wnętrzem, jakże naturalnym, a jednak formowanym ręką artysty. Jest to właśnie to, co w moim rozumieniu, jest pełnią piękna – wzajemne uzupełnianie się natury z pięknem tworzonym ręką człowieka.”
Janina Bucholc, 1980
„Nieczęsto zdarzają się chwile tak cudownego oszołomienia wolnością życia. To wspaniałe móc egzystować zgodnie z własną naturą. Przypominać sobie związek z przyrodą i utrwalać go codziennie. Tutaj jesteśmy na najprawdziwszej wyspie wolnych idei, które zamykają się w kamieniu i ceramice, wtopionych w zieleń. Krzysztof Gordon, student, 1982
„Wszystko tutaj – natura, rzeźby, ich piękno, prostota oraz siła wyrazu, a także serdeczność i ciepło gospodarzy – tworzą inspirującą całość. Serdecznie dziękuję za chwile, które inspirują, by odczuwać sztukę prawdziwie, a nawet więcej – po prostu, aby żyć (i tworzyć) naprawdę. Bowiem żyć prawdziwie jest sztuką, a tworzyć naprawdę – jest również życiem”.
Renata Pieńkowa, anglista, 1983
„Te wspaniałe wpisy łączy jeden duch: tęsknota za kontaktem z żywą naturą, w której człowiek może się odnaleźć. Wspaniale jest, choć na parę godzin, móc tę tęsknotę wzbudzić, a jeszcze wspanialej – żyć i pracować tak, jak pp. Strynkiewiczowie”.
Krzysztof Mazur, rzeźbiarz, 1983
„Wszedłszy do tego domu i tego ogrodu, zobaczyłam taki świat, w jakim naprawdę warto jest żyć. Dziękuję”.
Ewa Heise, poetka, 1985
„W tej najpiękniejszej galerii, natura i sztuka splatają się w twórczym współdziałaniu; dwie niezwykłe osobowości rzeźbiarskie ukazują wielość rzeczywistości i różne drogi dochodzenia do uogólniającej idei. Tu powiedzenie: Sztuka jest formą życia i bycia – nabiera najgłębszego sensu. Za olśnienia, odkrycie nowych dla mnie sensów, za pobudzenie wyobraźni, za ukazanie nowych horyzontów estetycznych, filozoficznych i metafizycznych – kłaniam się nisko w podzięce”.
Edmund Kujawski, prawnik, 1985
„Najpierw słyszałem o takim zakątku, w którym natura współistnieje ze sztuką; dziś zobaczyłem to miejsce. I mam poczucie, że otrzymałem ogromny dar”.
M. Paciuszkiewicz SJ., 1988
Ten swoisty klimat rzutuje na życie codzienne, na zachowanie się nasze i naszych gości. Nie chodzi tu o jakąś sztucznie narzuconą obyczajowość, jak to bywa nieraz w pracowniach – przebieranie się, nadmiar alkoholu itp. – ludzie po prostu dobrze się tu czują. Jest im dobrze. To coś znaczy. Taki ożywczy, odświeżający strumień w powietrzu dookoła. Tu sztukę czuje się codziennie, a nie od święta. Jest przeżywaniem, a nie ozdobą. Jest samą esencją życia, a nie dodatkową dekoracją. Tak, jak i życie może być swego rodzaju sztuką – rzeźba staje się w tych warunkach znakiem tych wzruszeń, jakie przenikają artystę i widza. I można powiedzieć: pomaga zrozumieć świat.
Kilka myśli
„Dla sztuki świat dopiero zaczyna się tam, gdzie kończy się granica empirycznego poznania. Dopiero tam otwiera się przed nią nieobjęta przestrzeń wizji i marzeń”.
„W stylach minionych epok podziwiamy niepowtarzalną subtelność odczuć, podziwiamy intensywność i pasję ich życia, wyrażoną w formie sztuki, ale naśladowanie tej formy nie prowadzi do prawdy. W cudzym stroju będziemy tylko przebrani”.
„Natura nie jest dla artysty wzorem czy modelem, natura jest problemem. Rzeźba nie jest imitacją ni podobieństwem natury, jest interpretacją problemu”.
„To własne widzenie świata, jakim artysta piętnuje swą twórczość, jest – na równi z myślą filozofa i doświadczeniem badacza – narzędziem formującym właściwe oblicze i właściwy kierunek współczesności. Lecz to, co podaje nauka, jest sprawdzalne i użyteczne, to o czym mówi sztuka, jest niewymierne i wzruszające. Ciemne i zagubione są epoki, w których zabraknie jednego głosu w tym duecie”.
Barbara Bieniulis Strynkiewicz
Dodaj komentarz