Cóż wiesz o pięknie? – Kształtem jest miłości – powiedział Cyprian Kamil Norwid. Trzeba kochać, by podziwiać stworzone i kochać, by tworzyć na nowo. Cały świat w swoim pięknie, jest odbiciem boskiej miłości, a sztuka – by powstała – wymaga miłości świata. Kiedyś sztuka łączyła się z pięknem, niemal się z nim identyfikując. Dziś sztuki piękne nazwano sztukami plastycznymi chyba po to, by je spłaszczyć i odebrać im tchnienie transcendencji.
Dzieło piękne nie znosi pośpiechu, nie może być tworem byle jakim. Piękno wymaga od artysty wysiłku, skupienia i precyzji, od widza – szacunku i uwagi. Czy to w zjawiskach natury, czy w trudzie człowieka – piękno łączy się z jasnością celu, z konsekwencją i ładem. Piękno cieszy i koi, ale zarazem… onieśmiela. Piękno jest uznaniem i czcią. Jest honorem i wyróżnieniem. Przez wyraz czci i podziwu jest także doskonałością. Jako akt tworzenia – jest do tej doskonałości dążeniem. Doskonałość inaczej nazywana jest ideałem.
Grecy starożytni uważali za najwyższą cnotę ludzką – być dobrym i pięknym. Kalos k’agatos. Cechy te widzieli nierozłączne i w jakiś sposób uzupełniające się. Czy dobro nie jest zatem także jakąś postacią piękna? A może są to pojęcia wymienne?
W sztuce kojarzyli piękno z doskonałością. Jak przystało na ich zdolność syntetycznego rozumowania, w pięknie widzieli zasadę istnienia. Zasadę równie tyczącą człowieka, co i przyrody, i całego kosmosu. Była to fundamentalna zasada konstrukcji świata. Tylko liczba mogła stać się odpowiednikiem tak pojmowanego piękna. Stąd już tylko dalszy krok do kanonu form i proporcji, złotego podziału – zasad ogólnych, powszechnych, niemal abstrakcyjnych. Piękno – jako najwyższy wyraz doskonałości świata – było też nieodzownym atrybutem bogów.
Współczesność wstydzi się piękna – czy nie dlatego, że zagubiła ideał?… Człowiek dzisiejszy (a może artysta dzisiejszy?) odrzucił piękno – bo nie może mu sprostać. Wyśmiać czy zlekceważyć nieosiągalne, to forma obrony, a zarazem próba zamaskowania rezygnacji – to zdławienie potrzeb, ale nie zwycięstwo. Taki stosunek do piękna jest tak powszechny wśród artystów, że młodzi nie widzą nawet potrzeby, by je zauważać, a cóż dopiero – tworzyć! To raczej wśród publiczności pozostał stary nawyk szukania piękna w dziele sztuki. Stąd i zawód, i rozczarowanie, i niechęć do sztuki współczesnej – tak bardzo oddanej introspekcji samego artysty, psychologii jednostki i społeczności – badaniu przypadku, a nie zasady.
Piękno – to nie gładka i powierzchowna „ładność”, ale tajemnicza i głęboka istota rzeczy. Długie wieki filozofii nie znalazły definicji dla piękna, natomiast nie mogły zaprzeczyć jego istnieniu. Jurij Gagarin – w pierwszym locie kosmicznym – zawołał odruchowo: „Jaka piękna jest Ziemia!” Nie był to badacz, ni filozof – tak zwany „zwykły człowiek”. Odnalezienie piękna w kosmosie było jego zachwytem, fascynacją i podziwem dla świata. Czyż nie jesteśmy częścią tego świata? Czyż może nas ominąć ten dotyk piękna, który owiewa ciała przyrody? Mamy prawo i mamy obowiązek szukać swego miejsca. Czy na naszej ludzkiej drodze możemy ominąć piękno?
Piękno płynie z wewnętrznych potrzeb człowieka. Jest obrazem jego duszy. Nie można się go nauczyć, można go tylko pożądać i szukać. To nie jest przepis. Piękno – to ślad Najwyższego. To uśmiech Boga…
Dlatego szczególnie boli brzydota świątyń, które mają być miejscem spotkania z ponad-materialnym. Fakt, że średniowiecze wznosiło katedry do dziś przejmujące skalą założeń i pięknem detalu – to dowód, że ich budowniczowie wierzyli w Boga i tworzyli w zachwyceniu. Czyż istocie kochanej nie staramy się dać tego, co mamy najlepszego i najpiękniejszego?
Stan pogodzenia między człowiekiem i otoczeniem zwano harmonią. Tęsknota za harmonią jest przyrodzona naturze ludzkiej. Harmonia jest stanem poszukiwanym, uświęconym przez wiele kultur, nieodzownym do życia. Ogólny zamęt i rozprzężenie, jakie zdają się dziś panować nad światem, a czego jaskrawe przejawy mamy w sztuce, jest stanem chorobliwym i – miejmy nadzieję – przejściowym. Nawet po największych wstrząsach, są tylko dwa wyjścia: poddać się albo zło przezwyciężyć. Pierwsze oznacza rezygnację i rozpad, drugie – siłę, życie i godność. Poszukiwanie harmonii w sztuce, to nie estetyzacja, ale najcięższa walka świadomości o sens istnienia. Dla artysty jest to powód tworzenia i najwyższy nakaz. Harmonia przełożona na język sztuki – to piękno.
Sztuka może zwalczać zło wytykając je, demaskując, ośmieszając. Mówi się wtedy, że sztuka jest zaangażowana. Ale sztuka ma też prawo do wizji – do celu dążeń lepszego, niż świat zastany – do wyobraźni idealnej. Mówił o tym już Platon. Mówią też wielkie religie świata.
Artyści mają też prawo do buntu i sprzeciwu. Zazwyczaj są takich buntów zarzewiem. Mają też obowiązek wytyczania nowego ładu – skoro świat zastany przeżył się i wyczerpał. Budujemy świat na własną miarę. Oby była zasobna, słuszna i pełna piękna.
Przez swoją głębię i doskonałość, piękno jest zbliżeniem do Boga. Jest więc samo przez się rodzajem modlitwy i ofiary, złożonej w ludzkiej pracy. Jako akt miłości, jest dążeniem do uchwycenia więzi z Absolutem. Jest przeniesieniem człowieka w świat wartości pozamaterialnych – transcendentalnych. Dusza nasza bez piękna cierpi i zamiera – jak ciało bez pokarmu. Drogą do piękna jest miłość i kontemplacja. Pochylenie się nad życiem w jego wielkich i najdrobniejszych przejawach. Dlatego jesteśmy równie blisko celu, szukając piękna w kanonach estetycznych, jak i w uczuciowych i mistycznych. Co nie oznacza oderwania się i wyniesienia ponad codzienność, a raczej – próbę dostrzeżenia w tej codzienności śladów piękna.
W naszym krótkim życiu nie zdołamy tego świata ani pojąć, ani też opanować – dobrze, jeśli zdołamy się nim zachwycić… Bo piękno jest, by zachwycało… do pracy, a praca – by się zmartwychwstało…
1983
(C.d.n.)
Dodaj komentarz