Matka o Dorocie


Oto, co pisała o niej (27 kwietnia 1984 r.) do przyjaciółki, Hanki – matka – Barbara Bieniulis
Strynkiewiczowa:


„Trudno mówić o kimś, kto jak Anna Dorota wymyka się wszelkim stereotypowym schematom. Oficjalnie była magistrem filozofii, rysowniczką w Państwowym Muzeum Archeologicznym w Warszawie – a dla nas – ukochaną jedynaczką”.

Powiedzieli o Dorocie, że była filozofem – to nie znaczy nic. Nie prowadziła pracy „naukowej” w potocznym rozumieniu. Nie publikowała. A jednak cała pogrążona była w dociekaniach, w pytaniach najwyższych i ostatecznych, gromadząc zachłannie wszystko, co mogło by jej przynieść promień światła. Nienasycona i sceptyczna, patrzyła na świat jak na wielką, przepastną tajemnicę, budzącą jej lęk i podniecenie. Była ciekawa ludzi, miała wiele kręgów przyjaciół, a jednak najczęściej utrzymywała
dystans, pozwalający Jej patrzeć na wszystko z własnego punktu widzenia. A patrzyła przenikliwie, trafiając w sedno. Będąc z ludźmi, była zarazem ponad nimi, nieco niepokojąc i onieśmielając.
Po dyplomie w roku 1976 podejmowała różne prace zlecone, ostatnie 3 lata pracowała na etacie w Państwowym Muzeum Archeologicznym, w Warszawie – jako rysowniczka. Z archeologią zbliżyła się od dawna, poprzez przyjaźnie i prace rysunkowo-dokumentacyjne, na wykopaliskach. Drobiazgowa – precyzyjna kreska leżała w Jej charakterze. Praca ta jednak była nieco przymusem, a nieco schronieniem – nie zaś zawodowym osiągnięciem. Była punktem wejścia w społeczeństwo i w obowiązki dorosłego człowieka. A obowiązki te przyjmowała nader poważnie, głęboko się w nie angażując”.

Okoliczności śmierci

Wyszła na godzinę z domu, zostawiając rozpoczęte prace, porozrzucane
drobiazgi, planowane czynności i spotkania. Jej młodość, dobroć i uroda, cały świat Jej zainteresowań – zamarły…

Ksiądz Jan Sochoń – poeta warszawski i profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (książka „Prawdę warto pokochać”) – o Dorocie:Poszukiwała Boga myślą, sztuką i czystością serca. Odeszła”...

Do księdza Bronisława (chyba Dąbrowskiego – przyp. red.) pół roku po śmierci Doroty, Barbara pisała:

„…Podziwiam, jak świadomie i niezależnie stawiała sobie pytania i szukała na nie odpowiedzi. Jak bała się wszelkich pozorów i sugestii z zewnątrz. Jak to, czym wewnętrznie dysponowała, całkowicie od niej zależało. Jest to zadanie heroiczne i wypełniła je do końca. Taka sama była w swojej sztuce – pełnej refleksji i symboli, a tak bardzo czystej i jej własnej. „Dorotka” – to przecież „dana od Boga”. Też przecież nie bez powodu. Coraz wyraźniej widzę – zdumiona – jak wielu ludzi do niej się garnęło i jak wielu ta śmierć zjednoczyła…”

Dorota – do rodziców:

Chciałabym właściwie być już trochę w Koglu (czyli w Mogielnicy – przyp. red.), z Wami, pomieszkać trochę na „górce”, pokrążyć po ogrodzie. Atmosfera jest tu niby wakacyjna, no ale jednak coś-niecoś trzeba popracować…

Jak wyżej – z Taciewa, pow. Suwałki:

„Szef pochwalił moje rysunki fibul. Praca nie jest może pasjonująca, ale nie jest też męcząca. Siedzę sobie na słonku w kapeluszu i rysuję bez pośpiechu i opalam się. Bardziej się męczy Krzysztof (Burek – przyp. red.)., bo chodzi na wykop, gdzie nie ma cienia. Podróży nie ma wiele, a są przyjemnym urozmaiceniem: Wigry, Suwałki, Smolniki. Z koleżankami w pokoju mieszka się na szczęście miło i nie ma żadnych problemów, ale jednak co „górka”, to nie wspólna, we trzy, sypialnia”… („górka” – chodzi o pokoik nad pracownią, w Mogielnicy – przyp. red.).

W 1983 roku Dorota Strynkiewicz, córka znanego polskiego rzeźbiarza i rektora ASP, została znaleziona powieszona obok bloków ambasady sowieckiej. Samobójstwo jest ewidentnie sfingowane. Ona, dobrze zapowiadająca się malarka, kolportowała solidarnościową bibułę, ale jednak za to nie mordowali, więc o co chodziło? Nie wiadomo. Wiadomo, że była uczennicą prof. Leona Cyborana, najlepszego w Polsce specjalisty od parapsychologii, buddyzmu itd., bo w latach 80. dzieci z dobrych domów pasjonowały się takimi tematami. Profesor Cyboran miał sfingowany wypadek, w którym rzekomo zginął, ale mnóstwo ludzi spotykało go potem w Warszawie! Jedna z hipotez głosi, że porwali go Sowieci, by wykorzystać jego wiedzę. A ona? Może wiedziała zbyt wiele? To zagadka”.
(znany dokumentalista, Jerzy Morawski – w udzielonym wywiadzie).

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *