Po upadku tego zamierzenia szukałem innych obiektów w Łucku i – będąc tam – przeczytałem w gazecie, że Komunalna Kasa Oszczędności w Kowlu ogłosiła bankructwo, a przecież miałem tam wszystkie pieniądze! Niesamowicie się przestraszyłem i zaraz przypomniałem sobie przestrogi starych gospodarzy z Janówki, że i ja zginę w tym świecie. Natychmiast wróciłem autokarem do Kowla. Kasa od frontu była zamknięta, ale kasjer wskazał mi inne wejście i tak dostałem się do Zarządu. Wskazali mi procedurę dla odzyskania moich pieniędzy. Po załatwieniu tych formalności przewiozłem pieniądze do Państwowej Kasy Oszczędności i tam złożyłem warunkowo.
Ciężar spadł mi z głowy, ale przeżycia pozostały i świadomość, że w tych czasach trzeba być bardzo czujnym, by w interesach nie zostać bez niczego. Sprzedałem przecież wszystko – całą pracę moich dziadków, ojców i żony – a teraz trzeba było wybrać jakąś drogę. O dostaniu pracy nie było mowy, bo jej tu nie było. Więc kupić nowe gospodarstwo czy zająć się handlem? Jedną z tych dróg musimy wybrać. Ale kto wie, która była naprawdę lepszą? Żeby coś postanowić pojechałem do Mikołaja, do Dubna. Dowiedziałem się, przez jego znajomego Ukraińca – Ariona, że tuż obok, w Pogorzelcach, pod samym miastem (4 km) – osadnik wojskowy Górski sprzedaje 12-hektarowe gospodarstwo. Bardzo mi się spodobało: ziemia w jednym kawałku, prostokąt przylegający do szosy, czarnoziem, budynki nie bardzo odpowiednie – ale uznałem, że nic lepszego nie znajdę. W ostateczności kupiliśmy wspólnie z Mikołajem: on 2 ha, ja resztę. Mając już doświadczenie z kupnem osad wojskowych, zrobiliśmy generalne pełnomocnictwo na mamę, która nam potem to odsprzedała, w 1939 r.
Na wiosnę 1938 r. sprowadziliśmy się do Pogorzelec. Piękne to było gospodarstwo. Zbiorów i urodzajów nie sposób do Janówki porównać. Gdy orałem na wiosnę, mama chodziła za mną i mówiła: „Mój Boże, jak to jest że tam był sam piasek, a tu nie można go znaleźć, tylko sama, czarna ziemia!” Zaprowadziłem płodozmian „pięciopolówkę”, krowy miały dobry wypas na koniczynie, a na zimę – dobre siano, gdyż mieliśmy cały hektar łąki słodkiej, którą się trzy razy do roku kosiło. W Urzędzie, w Dubnie, spotkałem w Wydziale Rolniczym kolegę z Kowla, który ukończył studia rolnicze i był teraz instruktorem rolniczym. Zapewnił mnie, że z tego mojego gospodarstwa „zrobimy cacko”! Już na jesieni założyliśmy sad doświadczalny – 50 jabłoni, a drugie tyle miało być posadzone w 1939 roku. Z niezbędnych narzędzi już posiadałem: młockarnię, kierat i inne do uprawy roli. Z moim sąsiadem – Józefem Sokólskim, który też dokupił w tym samym okresie 8 ha ziemi – postanowiliśmy kupić wspólnie siewnik i żniwiarkę, co jednak nie doszło do skutku z powodu wybuchu wojny, 1 września 1939 r.
Tam, w Pogorzelcach, w 1938 r. urodziła nam się córka, Danusia. Wielka wieś w Gminie Dubno – kilkaset gospodarstw niskich, wzdłuż szosy Dubno–Równe. Od strony Dubna, przy rozwidleniu szos na Równe i Łuck, było kilka osad wojskowych, wśród nich gospodarstwo Górskiego. Ten zaś stale bał się Ukraińców i w dobrą porę sprzedał, wyjeżdżając na Kujawy, w swe rodzinne strony. Z prawdziwych osadników, po sąsiedzku mieszkał Olszewski, a pozostałe osady były w rękach kuzynów osadników. Z drugiej naszej strony mieszkał p. Frączek – na osadzie po św. pamięci gen. Zagórskim, którego Piłsudski po I wojnie kazał zamordować. Na innych osadach mieszkali: Oszkowski i Biernacki. Mieszkali jeszcze koło nas Polacy miejscowi (nie na osadach): Mikołaj Zieliński, Jan Zieliński (dróżnik), Bronisław Siemicki i Lendalscy z Kujaw (którzy mieli domek postawiony na naszej ziemi – zarabiający doraźnie). Niedaleko nas mieszkał też Czech Stelmach i – z Ukraińców – Czerepowicze. W okolicy Dubna było wiele osad wojskowych, z majątków rozparcelowanych po I-szej Wojnie Światowej, gdzie Piłsudski obsadził swoich legionistów, np.: Bortnica, Iwanie, Nosowica. Na Bortnicy mieszkały dwie moje cioteczne siostry, które wyszły za mąż za osadników: Musielaka i Balcerzaka. Na Nosowicy mieszkali Olszaccy, a z drugiej strony Dubna – Szulcowie. Frania Lisowa z mężem mieszkali w tym czasie w leśniczówce, ok. 20 km od nas.
15 km, w stronę Równego, mieszkała siostra wujeczna Stasi, która wyszła za mąż za Stańkowskiego, z kolei wujek Michalski (brat jej matki) z rodziną, mieszkał niedaleko sowieckiej granicy – tak, że mieliśmy w tym rejonie wielu kuzynów. Miasto Dubno i okolice były też zamieszkałe przez Czechów, których osady i gospodarstwa były prowadzone na wysokim poziomie. Wielu Czechów prowadziło browary, piekarnie, cukiernie i inne przedsiębiorstwa – tak w Dubnie, jak i w innych miejscowościach. Na stosunki z Ukraińcami do wybuchu II-giej wojny, nie można było niczego złego powiedzieć. Mieli swoje organizacje kulturalne i handlowe, ale na zewnątrz – z wrogimi hasłami przeciwko Polakom – nie występowali; mieli wobec polskich władz dużą tolerancję. Niemcy też mieli tu swoje kolonie, a w miastach żyło wielu Żydów.
(C.d.n.)
Dodaj komentarz