Radość malowania, ukryty świat zaszyfrowanych symboli; wreszcie własna koncepcja figuracji i znakowania w rysunku, to określenia które – i to w takim właśnie następstwie – pojawiają się w naszej świadomości, gdy stykamysię z twórczością Doroty Strynkiewicz. One też ułatwiają wniknięcie w świat myśli i przeżyć artystki, która sztukę traktowała jako sprawę najważniejszą i przenikająca w życiu wszystko, choć całego swego czasu, twórczości nie poświęcała.
Ale ta radość tworzenia jest w przypadku Doroty Strynkiewicz nie tylko radością malowania, lecz i sprawą kształtowania formy w rysunku. W samym zaś malowaniu, przenikają się lub istnieją obok siebie, dwa odmienne stopnie doświadczenia twórczego. Pierwszy – wyróżniający tę radość malowania w sposób dosłowny i spontaniczny, swobodnie kładzionym kolorem i stopień drugi – intelektualny. Ten drugi sposób odpowiada przekonaniu, że malując można równicześnie obrazować jakieś ważne prawdy, określające strukturę świata – strukturę ukrytą, lecz dostępną poznaniu. Ale organiczna więź, wynikła z indywidualności artystki, całej tej twóreczości narzuca jednolity i jednorodny charakter; rozpatrując ją, stale poruszamy się na kilku odmiennych, lecz przenikających się planach.
W malarstwie tym mamy przede wszystkim przeżycie radości, płynące z wrażliwie harmonizowanego koloru. Wrażliwość na kolor i swobodę jego wyrażania, Dorota Strynkiewicz ujawniła bardzo wcześnie. Świadczy o tym bardzo młodzieńcza jeszcze, chronologicznie biorąc, a dojrzała arystrycznie mozaika ścienna jej autorstwa, w Mogielnicy, w parku rzeźbiarskim będącym dziełem jej rodziców.
Jest w tym widoczne bardzo wczesne wejście w świat europejskiej sztuki nowoczasnej, z końca lat 50., sztuki naznaczonej wyraźnym jeszcze znamieniem kultury, wrażliwości i dominacji artystycznej Francji. Ówczesna świadomość, jak i wrażliwość arystyczna, zgodne były z jej predyspozycjami. Dorota Strynkiewicz niosła w sobie bowiem, jako główne przesłanie, zarówno czystość koloru w jego swobodnej, abstrakcyjnej wersji, jak i znajomość świata symboli, ugruntowaną przez cały nurt intelektualny, rozwijający myśli Carla Gustava Junga. Ta zgodność z jej predyspozycjami sprawiła, że młoda i samodzielnie wkraczająca w życie sztuki artystka, tak latwo odnalazła własne drogi, którymi postępując rozwijała w sposób sobie właściwy wartości, jakie w uniwersalnym swym rozwoju, proponowała sztuka owego czasu. I że, idąc drogą symboliki formy malarskiej i znakowego sensu rysunku, wcześnie zdołała ukształtować świat formy plastycznej, wyrażający jej indywidualność arfystyczną i szerzej – osobową, duchową. Wyraźnie widać to w sposobach budowania obrazu kolorem, jak i w specyficznej koncepcji kształtu w rysunku, wyrażającej tyleż odrębność znaczeń, co i sposobów plastycznego ich realizowania.
W rysunku najsilniej wyczuć można, obecny w całej tej twórczości, element humoru sytuacyjnego i plastycznego, niczego nie ujmujący z powagi, a wnoszący ostry moment dynamiki życia. Najbardziej może narzuca się swoboda w budowaniu kolorem, zarówno świata form spontanicznych, bliskich poetyce gestu (zwłaszcza w pięknej serii: „Epoka Saturna”, nawiązującej do hermetycznej koncepcji rozwoju naszej planety i ukazującej gazowy stan materii), jak i form, w sposób przemyślany budowanych z czystych, dźwięcznych i nasyconych plam koloru. Daje to niekiedy przeczucie możliwości zrealizowania tego myślenia plastycznego w formie witrażu.
Warstwa znaczeń symbolicznych narasta i zagęszcza się na przestrzeni ostatnich lat jej twórczości. Wartości malarskie tych prac nie ustępują jednak na plan dalszy, przeciwnie – jak gdyby nasycają się wewnętrzną silą. Co więcej, w sposobie ich malarskiego harmonizowania, nie następuje właściwie żadna zmiana. Natomiast stopniowo zaczynają one wyrażać językiem formy sensy symboliczne, coraz bardziej konkretnie określone. Każdy, kto zetknął się choć trochę z myślą ezoteryczną, symboliką antropozoficzną oraz symboliką różnych religii i dawnych kultów, łatwo odczyta symboliczny sens tego malarstwa. Może stosunkowo niewielką rolę odgrywa tu posłużenie się znakiem użytym wprost, w sposób bezpośredni, choć mamy wiele przykładów odniesienia do sfery znaczeń. Częściej jednak sens znakowy wyobrażenia zaszyfrowany jest w strukturze formalnej całości, jest jak gdyby do odnalezienia w jego obrębie. Bywa, że świetlistość światła astralnego buduje strukturę formalną danej pracy, bywa, że wyodrębnia się ona jako motyw dominujący. Często wyobrażenie kogoś, jako postaci, wzbogacone jest małym znakowym dodaniem jego metafizycznej „osoby” – drugiej małej postaci. Sam sposób budowania postaci ludzkich w dużych kompozycjach, odbija tu znajomość struktury osoby ludzkiej, znanej wiedzy hermetycznej, z odmiennym niż fizykalnym obrazie postaci, rozmieszczeniem w niej ognisk skoncentrowanych i ich połączeń. Pozostawiając analizę wielu innych znaków do okazji bardziej szczegółowego omówienia, podkreślę że sama tkanka plastyczna tych prac, odbija symboliczną świadomość struktury Kosmosu. W wielu pracach czytelny jest, mniej lub bardziej oczywisty, przejmujący w wyrazie, znak obecności duszy ludzkiej.
A w jaki sposób, w sztuce Doroty Strynkiewicz, zawarta jest odpowiedź na Ideę Drogi i Zamrtwychwstania poprzez śmierć? Czy jest to tylko ta odpowiedź, jaką niesie w sobie wszelka sztuka, wszelka twórczość, która jest ze swej istoty znakiem trwania, znakiem przekraczania naszej kondycji czasu – wszelka twórczość, która poprzez stwarzanie nowych bytów, przekracza granicę egzystencji? Myślę, że idea przezwyciężania śmierci, zawarta jest w tej twórczości znacznie głębiej w samej wartwie znaczeń. W każdym momencie znaczącym tej sztuki, czuje się tu obecność duszy nieśmiertelnej, obecność tej materii i zarazem energii duchowej, która istnieje w innym wymiarze, niż ziemska egzystencja ludzka. Głęboka duchowość tej sztuki tkwi nie tylko w warstwie symboliki religijnej, oczywistej w niektórych pracach, lecz również w odnajdywaniu znaków obecności tej energii duchowej, w twórczym sensie budowania koloru i w bezpośrednim znakowaniu jej obecnością światła, tajemnicą formy piramidy czy też na wzór różnych sztuk, intuicyjnie oddających tajemnicę świata, obecnością małej postaci w obrębie postaci wielkiej, czyli budowli ziemskiego bytu człowieka.
Twórczość ta została tragicznie przerwana. Ale na ile pozostała niedopełniona? Na pewno było tak w jej skali i zakresie, ale chyba nie w tym, co w sensie treści własnych w sobie niosła.
Wojciech Skrodzki (z pośmiertnej wystawy malarstwa i rysunku Doroty Strynkiewicz, w w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, w 1984 r.)
Dodaj komentarz