Rzeźba jest sztuką absorbującą wszystkie władze artysty. Wrażliwość jego uczuć nie może się obejść bez umysłowej kontroli. Nauka i doświadczenie przynoszą wiedzę o sztuce oraz znajomość rzemiosła, a trud fizyczny – niezbędny przy wykonaniu dzieła – to także zmaganie się z oporem materiału i poznanie jego utajonych możności. Dlatego też – w rzeźbie – indywidualność artysty odbija się tak wyraźnie i głęboko, a lata mozolnej pracy, są stopniowym ujarzmianiem tworzywa i wydobywaniem własnej wypowiedzi, w kształcie coraz czystszym i pełniejszym.
Rzeźba Franciszka Strynkiewicza jest doskonałym świadectwem wizerunku człowieka, który ją tworzy. Jest odbiciem jego osobowości i śladem jego własnych przemian. Tworzył z górą półwiecze. W tym czasie mieszczą się pierwsze prace po-akademickie i realizacje niezależnego już rzeźbiarza. Tragiczne lata wojny zostawiły swój ślad w „Pomniku Bohatera” czy ekspresyjnej rzeźbie „Oświęcim”. Wreszcie spokój lat dojrzałych szuka skupienia i syntezy wypowiedzi. Dawne wrażenia bledną, ustępując miejsca innym. Dawne pojęcia gasną, by wzeszły nowe prawdy. Czas zmienia człowieka. Artysta zmienia swą sztukę. Lecz oprócz ewolucji, jakie niesie czas i doświadczenie, są w człowieku stałe dyspozycje psychiczne, stałe uczulenia na pewien rodzaj wrażeń. Potocznie nazywamy to zdolnością. Stąd, poprzez różne okresy życia, snują się pewne stałe wątki, jakim artysta bezwiednie ulega, zagadnienia, które są mu specyficznie bliskie. Rozwija się tylko ich artystyczna interpretacja.
Wyrósłszy ze środowiska klasycyzującej sztuki francuskiej, jakie dominowało w Warszawie lat 20. (XX w. – przyp. red.), Strynkiewicz szybko opanował klasyczne pojęcie bryły i konstrukcji rzeźbiarskiej, od początku obdarzając swe prace szczególną lekkością i wdziękiem („Akt dziewczyny”) czy też dostojną godnością („Kopernik”). Jakikolwiek podejmuje temat, nabiera on w jego ujęciu polotu i głębi, wychodzących daleko poza prawidła stylu, a będących swoistymi cechami jego talentu.
Wnikliwy obserwator, człowiek o wrażliwym oku i sercu, Strynkiewicz tworzy szereg wspaniałych portretów, gdzie zarówno intymny liryzm („Portret Isi”), jak i dramatyczna dynamika („Portret Mickiewicza”, „Portret Van Gogh’a”) zamknięte są w bezbłędnie wyważonych masach, budowanych śmiało i pewnie. Jak wiele odmiennych postaci, określonych zostało dobitnie i trafnie, bez jakiegokolwiek epatowania błahymi efektami, w sposób – rzec by można – skromny.
Jednocześnie żywe zainteresowanie losami swego kraju, szeroki gest w kompozycji i duża wyobraźnia przestrzenna, nie pozwoliły nigdy Strynkiewiczowi, zamknąć się jedynie w sferze zagadnień kameralnych. Jest ona zarazem autorem wielu pomników czy koncepcji rzeźbiarskich o założeniu monumentalnym (np.: „Grunwald”). A jego swoboda projektowania i wyczucie skali, w kompozycjach łączących rzeźbę z architekturą i urbanistyką, zyskały wysoką ocenę i szacunek, nie tylko w jego własnych pracach, lecz i w długoletniej działalności profesorskiej i opiniodawczej. Jest to dziedzina, w której Strynkiewicz-artysta współpracuje ze Strynkiewiczem pedagogiem i społecznikiem. „Pomnik Generała Świerczewskiego” czy pomnik w Treblince – to dokumenty odważnej sztuki, ale także dowody głębokiego zaangażowania społecznego i obywatelskiego ich autora.
Jednym z ciekawszych aspektów twórczości artystów jest ewolucja ich sztuki, zmiany jakim ulega forma – zdawałoby się już raz do końca opanowana. Zmiany niekiedy tak dalekie i zaskakujące, że na pozór niezrozumiałe. Niezależnie od działania bodźców zewnętrznych, przyczyn należy szukać w psychice artysty. Stałe poszukiwanie nowego, wieczny cud odkrywania świata – jest tu motorem postępu. Artysta żywy – to zawsze wielka niewiadoma. Każda nowa praca, to nowe zmaganie, każda – to nowe odkrycie.
Od lat Strynkiewicz związał się z małym, mazowieckim miasteczkiem i krajobrazem jego otoczenia, urządzając tu plenerową pracownię rzeźbiarską. Może prościej byłoby powiedzieć, że wrócił w rodzinne strony. Mogielnica jest miejscem jego urodzenia. Trudno zdecydować czy krok ten wpłynął na nowy kształt rzeźb Strynkiewicza, czy też z dawna dojrzewające dyspozycje, skłoniły artystę do tego przedsięwzięcia. Tak czy inaczej, jest to nowy etap twórczości Strynkiewicza. Dawne, impresyjne spojrzenie na człowieka, ustąpiło miejsca uogólnieniom treści, a zarazem scaleniu jego rzeźbiarskiego kształtu.
Począwszy od ceramicznej rodziny („Pokolenia”), potem prostej jak bochen razowca „Głowy chłopki” i surowej „Głowy mężczyzny”, rzeźbiarz pogrąża się w świat zjawisk najprostszych, wyrażając je w sposób coraz bardziej dosadny i zwarty. Wreszcie zatracają się jakiekolwiek podobieństwa bezpośrednie. Zostaje czysty kształt, a w nim spokój zachodzącego słońca, naturalny porządek wiejskiego dnia, porozumienie między człowiekiem i przyrodą. I to wszystko powiedziane z ujmującą świeżością i ciepłem, w formach tak prostych, że wręcz spontanicznych. Jakby powstały mimo woli, ot tak – niechcący i bez wysiłku – natomiast z figlarnym uśmiechem. Oto więc cykl ceramicznych postaci-dzbanków z lat sześćdziesiątych. Tak bardzo polskich i tak bardzo współczesnych.
Podziw budzą wszelkie osiągnięcia ludzkie, w których precyzja i celowość działania, okrywają pięknem harmonii włożony weń wysiłek. Wielki musi być ciężar gatunkowy sztuki, która osiąga swój cel tak lekko, że niemal odruchowo.
Późniejsze prace, z lat 1966-67, przynoszą odmienne próby. Zamknięta w sobie, kulista forma naczyń, jakby została przepołowiona („Portret Doroty Strynkiewicz”). Negatyw i pozytyw uzupełniają się wzajemnie. Przez ażur przeglądają dalsze plany. Formy nakładają się i przenikają, tworząc przedziwną arabeskę linii i światłocienia. Co zaważyło na tej nowej przemianie w twórczości Strynkiewicza? Zapewne penetrowanie tajników tworzywa ceramicznego, lecz także obcowanie z przestrzenią i światłem. Prace te wprowadzają nową tonację w dorobku Strynkiewicza. Znając minione okresy – czekajmy ufni i ciekawi jej pełnego rozkwitu.
Barbara Bieniulis Strynkiewicz
Dodaj komentarz