Życie domaga się zmian. Ruch jest warunkiem istnienia. To, co zastane – nie może długo cieszyć. Wyczerpuje się. Po pracy fizycznej szukamy spokoju, po wysiłku umysłowym – ruchu mięśni. Nadmiar żartów przestaje bawić, tak, jak zbyt wiele boleści – stępia naszą wrażliwość.
Sztuka – jako jeden z przejawów życia człowieka – podlega tym samym prawom. Musi się zmieniać, jak zmieniają się pokolenia. Wszak chodzi o treści ducha, a nie tylko o umiejętności wykonawcze. Tych ostatnich można się dość łatwo nauczyć. Spojrzenie na świat jest własne i niepowtarzalne – albo nie ma go wcale. Wtedy są tylko powtórzenia, pastiche, twórczość epigońska.
Aczkolwiek termin „awangarda” łączy się w sztuce z ruchami początku XX w., to sam mechanizm przełamywania starych form – by wprowadzić nowe wartości – jest stary, jak świat. Takiego wstrząsu doznał już Egipt za faraona Echnatona. Awangardą był Giotto i Masaccio, w stosunku do Cimabuego. Awangardą był Donatello wobec gotyku, a Michał Anioł – wobec Donatella. Awangardą byli impresjoniści wobec klasyków i romantyków, a kubiści wobec presjonistów i tak dalej i dalej… Jest to ruch odwieczny, naturalny i nieunikniony. Wiek XX nadał mu tylko niebywałe przyspieszenie i osobne imię, a tym samym wyodrębnił i niejako podniósł w znaczeniu.
Wszelka nowość – jak każda młodość – jest prężna, ekspansywna i pewna siebie. Warunkiem jej istnienia jest obalenie i zdyskredytowanie wielkości zastanych. Poniżenie dotychczasowych kryteriów ułatwia wprowadzenie nowych haseł. Awangarda wojuje i zwycięża innością, wycelowaną przeciw temu, co jeszcze istnieje, ale – przez osiągnięte uznanie – straciło wartość podniety. Awangardą może być sposób patrzenia i reagowania na zjawiska. A więc byłaby to sfera światopoglądowa. Może być też formą plastyczną, w jakiej się ten światopogląd wyraża. Wtedy poruszamy się na gruncie sztuki. Awangarda podważa jedynie mały odcinek sztuki. W każdej epoce zakwestionowanie i obalenie wszystkiego – byłoby zagładą. Coś z tego dzieje się w sztuce obecnej.
Awangarda nie atakuje stylów dawnych, bo historia jest nie do obalenia. Zmiana kryteriów godzi tylko w najbliższych w czasie przodków. To jest walka o byt. W awangardzie nie istnieje problem jakości. Jakość osiąga się długą pracą, a nie krzykiem i „łokciami”. Dlatego to, co najnowsze, jest zmieszane z „plewami” i nader często krótkotrwałe. Żeby odnaleźć jakość, trzeba się zwrócić wstecz, trzeba tradycję traktować jak źródło żywe. Jakość zwycięża próbę czasu i częściej wraca do wnuków, niż do dzieci. To, co trwałe wraca znowu poprzez perspektywę historii oczyszczone i uświęcone. Nie można żyć i tworzyć bez fermentu zmian, ale nie można też ograniczać się wyłącznie do burzenia.
Obecne powodzenie awangardy jest równoznaczne z załamaniem się trwałych wartości życia jednostki i społeczeństwa, z niemocą ogarnięcia zjawisk historycznych, jakie dzieją się przed naszymi oczami. Jest też równoznaczne z zagubieniem sensu sztuki, w chaosie tych zjawisk. Epicka enumeracja jest niewystarczająca, etyczna ocena – bezradna, jakiekolwiek prognozy czy wskazania – niewspółmierne z możliwościami tworzącej jednostki. Toteż sztuka najnowsza miota się i boryka sama ze sobą, stojąc ciągle przed znakiem zapytania. Nowe kierunki pojawiają się i nikną w zastraszającym tempie. Sztuka – szukając usprawiedliwienia dla swego istnienia – nie tylko zmienia co chwila punkt widzenia, ale wręcz dokonuje karkołomnych szusów, żeby się przypodobać, żeby – po prostu – zwrócić na siebie uwagę. Pytanie – czy jest to sposób właściwy?…
Horyzont sztuki współczesnej zaciemnia się zamiast krystalizować. Publiczność staje – wobec chaosu wrażeń – zastraszona, przytłoczona i zdezorientowana. Sztuka współczesna nie niesie ukojenia i sublimacji, lecz grozi i przeraża. Jak długo jeszcze?…
Awangarda może zaistnieć jako kierunek w sztuce dopiero wówczas, gdy wyrasta z potrzeb i przekonań epoki. Nie trzeba jej wówczas propagować, tłumaczy się sama przez się i zwolna przestaje być awangardą…
(B. B. S.)
1979
Dodaj komentarz